Perth

W końcu oto dnia 6 września 2010 roku dotarliśmy do Perth, co uznać można za nieoficjalny finał naszej podróży, a przynajmniej jej ‚motoryzacyjnej’ części.
Bez większych problemów udało nam się namierzyć mieszkanie naszych, wcześniej już znalezionych przez couchsurfing, hostów i tak oto w końcu przestaliśmy mieszkać w samochodzie! 🙂
Nasi hości okazali się dwójką studentów geologii, 20latków, lubiących się od czasu do czasu napić i nie wielbiących porządku: NIE MOGLIŚMY TRAFIĆ LEPIEJ!

Trochę zastanawialiśmy się z Mateuszem jak spędzić te ostatnie półtora tygodnia w Australii, czy próbować wynając samochód i uderzać gdzieś jeszcze na południe, w ostateczności jednak postanowiliśmy nigdzie już tyłka z Perth nie ruszać, a w te ostatnie dni w Australii zrobić sobie prawdziwe wolne, którego w zasadzie przez cały pobyt na antypodach nie mieliśmy. Tak więc w końcu można się było wyspać ile tylko chcieliśmy, nie martwiąc o to, czy aby na jakimś punkcie widokowym nie ma przypadkiem pięknego wschodu słońca, w końcu można było pójść do kina, rozbijać się po knajpkach i kawiarniach (postanowiliśmy również przez te ostatnie dni szczególnie nie oszczędzać;] – to oczywiście pomysł Mateusza:>)

Tak więc trzeba przyznać, że nasz pobyt w Perth minął niezwykle szybko i raczej leniwie:) Nie to, że nic zupełnie nie oglądaliśmy czy zwiedzaliśmy, wręcz przeciwnie widzieliśmy nawet sporo, ale jakos tak bez szaleństw i pogoni. I tak oto udało nam się zwiedzić mennicę i potrzymać w ręce warta 400tyś dolarów sztabkę złota, a także zobaczyć drugi na świecie co do wielkości samorodek złota. Dodatkowo bylismy świadkami pokazu przetapiania złota, które w zasadzie w kilka sekund z cieczy o temperaturze 1300 stopni zamienia się w sztabkę:) Istna gorączka złota;]

Oprócz tego zwiedziliśmy również Muzeum Zachodniej Australii oraz Galerię Sztuki. Weszliśmy na wieże widokową i pobawiliśmy się trochę w dzwonników, ciągnąc za sznury jakieś niesamowicie ciężkie maszynerie.
Zrobiliśmy sobie również wycieczkę do Fremantle, oddalonego o kilkanaście kilometrów od Perth, przepieknego miasteczka portowego. Niskie budyneczki, kamieniczki nie raz w niczym nie ustępujące krakowskim, a do tego cudowny grillowany seafood;)

Samo Perth trzeba przyznać bardzo nam się podoba. Kompozycja ‚zabytkowych’ (zabytkowych jak na Australię oczywiście:P) budynkow, z nowoczesnymi wieżowcami, wcale nie razi, a wręcz przeciwnie, czymś urzeka. Do tego oczywiście mnóstwo, mnóstwo zieleni i rzeka, wyglądająca notabene jak jezioro w samym środeczku miasta:) Tworzy to wrażenie jakaby Perth leżało nad zatoką, co jest tylko złudzeniem, od oceanu dzieli je bowiem około 15 km.

Dawid i Eliza - nasi gospodarze 😉

..znają dużo fajnych gier i zabaw 😉

..naprawdę fajnych 😉

Fremantle!

Fremantle!

Widok na Perth city z King's Park

Mateusz odkrywca złota, z największym samorodkiem złota znanym ludzkości

Kangury na mieście

nice & cool 😉

buziak pod Swan Bells.

Bon Scott - syn Fremantle, dał Światu rock'n'rolla o wysokim napięciu

1 responses to “Perth

  1. ten tego… Popek, co ci się stało w brodę? 😛

Dodaj komentarz